International Festival
of Independent Cinema

25.04 – 4.05.2025, Kraków

OFF z Mastercard

-20% z kartą Mastercard

Urodzinowe Kino Mastercard

Mastercard Special Screening

Mastercard OFF SPOTS

Piękna niedostępność | recenzja filmu „Bogini Partenope”

Słowa piękno i niedostępność odmieniane mogą być we wszystkich możliwych wariantach w kontekście najnowszego filmu Paolo Sorrentino. Niedostępna jest główna bohaterka – tytułowa Partenope (Celeste Dalla Porta), która przez cały seans jawi się jako nieosiągalna w interakcjach nie tylko z innymi bohaterami, ale też widownią. Mistycyzm, którym obudowano jej postać rezonuje, a jej upartość silnie powiązana jest z nadanym przez dziadka imieniem. Partenope otrzymała je od imienia syreny z greckiej mitologii, która dała swoje imię miastu w tym samym miejscu, w którym później ustanowiono Neapol. Bohaterka w młodości jest beztroską uwodzicielką, która z upływem czasu obawia się, że będzie postrzegana tylko jako płytka osoba. Sprzeczności, które tworzą się wraz z jej dojrzewaniem, a tym samym z upływem filmu nadają mu tempa i co jakiś czas przekonują, że film ten jest czymś więcej niż ślicznie namalowanym obrazem. 

 

Główna bohaterka to kobieta o tak olśniewającej urodzie, że urzeka każdego, kogo napotka. Jej urok jest magnetyczny i destrukcyjny a jego zestawienie z pięknie nakręconymi przez Sorrentino krajobrazami, tworzy wizualną historię, która w wielu momentach rezygnuje z tradycyjnej dramaturgii. W „Bogini Partenope” chodzi przede wszystkim o formę, a niekoniecznie o treść w tradycyjnym tego słowa rozumieniu. Podkreśla to postać granego przez Gary’ego Oldmana – Johna Cheevera (tak sugerująca nam, że jest to właśnie ten kultowy amerykański autor), która przy kontakcie z Partenope mówi: „Piękno jest jak wojna: otwiera drzwi”. Nie sposób nie traktować tego sformułowania jako głównego motto reprezentującego bohaterkę. Jednakże ona sama nie do końca w pełni świadomie podąża utkaną przez te słowa ścieżką. Partenope jest zagubiona i mimo bardzo wysokiej pewności siebie nie do końca przekonana jest czym powinna się zajmować. „Powinność” w tym kontekście idealnie oddaje ducha jej zachowań, bo gołym okiem widać, że końcowo obrana przez nią ścieżka człowieka nauki nie przychodzi jej swobodnie.  

Sorrentino z jednej strony formułuje manifest (kolejny już) dotyczący piękna, zjawiskowości i nihilistycznych aspektów życia. Z drugiej chce przedstawić jego drugie trudne i skomplikowane dno, w którym piękno staje się zgubą człowieka prowadzącego właśnie „piękne” życie. Obarczone mistycznymi motywami poczynania bohaterki, opatrzone idealnie sfilmowanym południem Włoch, tworzą świetnie obudowany, ale i momentami pusty w środku obraz człowieczeństwa. Ścieżka muzyczna, na którą postawili twórcy jest idealnie wpasowaną w główne założenia filmu i drugim, po zdjęciach, elementem technicznym, który wyróżnia się ponad resztę. Nie można zarzucić niczego w kontekście jej zastosowania, poza tym, że podkreśla tylko elementy, które już wystarczająco mocno są wyraźne i momentami odnosi się wrażenie, że w tym aspekcie twórcy mogli trochę bardziej eksperymentować. 

Partenope wyrasta na dużo bardziej skomplikowaną niż początkowo może się wydawać, w pełni świadoma swoich atutów wie, że są one przyczyną jej zguby. Rozwarstwienie wewnętrzne, które postępuje wraz z dorastaniem zostanie gwałtownie przyspieszone przez rodzinną tragedię z udziałem najbliższej jej osoby. Mimo, że końcowy akt filmu mógłby pozwolić stwierdzić, że kobieta ostatecznie pokonała swoje wewnętrzne demony to nietrudno odnieść wrażenie, że Partenope do końca nigdy nie była w pełni szczęśliwą. Oczywiście otrzymujemy swego rodzaju rezolucję w postaci ścieżki naukowej bohaterki, jednak egzekucja tego wątku przychodzi zbyt nagle. Mimo wielu scen nawiązujących do antropologicznej kariery Partenope, wydają się one zanikać na przestrzeni całego filmu, który w dużej mierze jest tylko i aż „piękny”. 

 

Marcin Telega

fot. kadr z filmu „Bogini Partenope”, materiały promocyjne dystrybutora 

Przejdź do treści
Zezwól na powiadomienia OK Nie, dziękuję