Hanna (Julia Garner) i Liv (Jessica Henwick) to przyjaciółki, które zawodowo zajmują się partycypacją w work and travel. Amerykanki po nieudanych przygodach w prologu filmu udają się bezpośrednio do agencji organizującej wyjazdy do pracy w atrakcyjnych turystycznie miejscach. Niestety większość pożądanych ofert jest niedostępna, a jedyna możliwa to praca w tytułowym Royal Hotel w centralno-południowej Australii na zupełnym odludziu.
Royal Hotel to przeciętny, obskurny bar z pokojami noclegowymi na piętrze, a jego nazwa jest całkowicie ironiczna. To miejsce ze stałą klientelą, poobijanymi ścianami i niedomykającymi się drzwiami. Atmosfera tego pubu na australijskim pustkowiu jest antykobieca, a niemal jedynymi bywalcami są pracownicy pobliskiej kopalni. Przez ekran przebija się cuchnące potem i alkoholem powietrze, a konsumenci odrzucają większością swoich zachowań. Hanna i Liv nie mają zbyt wielu okazji do „zwiedzania” okolic, bo większość czasu spędzają w pracy w barze, albo w podążaniu za lokalnymi przygodami. Niemniej jednak już od pierwszego dnia nie są zadowolone z miejsca, w którym się znalazły, a jedyne co ich przekonuje to potencjał zdobycia napiwków. Ich trudną sytuację podkreśla fakt, że są jedynymi młodymi kobietami w szowinistycznym towarzystwie zapijaczonych i chamskich mężczyzn.
„The Royal Hotel” to thriller o nietypowym dla tego gatunku charakterze budowanego napięcia. Nie wywodzi się ono z suspensów czy też złożonego profilu antagonisty. Nie jest to też thriller z „twistem” albo zagadką chociażby w stylu Davida Finchera czy innych przedstawicieli gatunku. W australijskiej historii antagonistą i źródłem budowanego napięcia jest sytuacja, w której znalazły się główne bohaterki. Przesiąknięta alkoholem atmosfera i narastające, przerażające, dwuznaczne zachowania bohaterów drugiego planu, tworzą główną ramę „dreszczowca”. Na ekranie wszyscy upijają się do nieprzytomności, zachowują skandalicznie, ale to widz ma kaca. To film z uderzającym dyskomfortem i wyniszczającym budowaniem relacji, a co za tym wszystkim idzie z bardzo skomplikowaną próbą przedstawienia wielu problemów społecznych naraz.
Film wyreżyserowany został przez Kitty Green, australijską twórczynię, której „The Assistant” z 2019 roku zebrał bardzo dobre recenzje wśród krytyków i publiczności. Filmując „The Royal Hotel” skorzystała z paru zabiegów fabularnych wykorzystanych uprzednio, jednak lwią część swojej pracy położyła na oddanie „australijskości” tejże historii. Poza Hanną i Liv, wszyscy bohaterowie mówią z bezbłędnym australijskim akcentem, stosując też wiele slangowych zwrotów, niezrozumiałych dla przyjezdnych. Wcielający się w postać właściciela Royal Hotel Billiego – Hugo Weaving, znany z roli Elronda z serii filmów „Władca Pierścieni” i „Hobbit”, ale też z trylogii „Matrix”, odgrywa swoją postać bezbłędnie. Mimo, że nie jest on lubiany przez widza, to jego odrażające zachowania i bijąca aura fałszu, którą się otacza, zostały ukazane przez niego znakomicie.
Chmury niepokoju toczą się nieustannie nad filmem, a relacja przyjaciółek ze Stanów Zjednoczonych, w każdym momencie zostaje poddawana próbom. Nie pomagają bohaterowie drugo- i trzecioplanowi, a poprzedniczki Hanny i Liv tylko z pozoru sprawiają wrażenie, że dobrze się bawiły. Problem alkoholizmu został kompleksowo opisany, a jego wszystkie możliwe efekty uboczne zostały odmienione przez przypadki. Film opatrzony został w nieregularne, ale dobre zdjęcia, a całość doskonale uzupełnia lokacja. Sceneria pustynnej, opustoszałej, centralno-południowej Australii została idealnie sfilmowana w miasteczku Yatina, zamieszkanym przez 32 osadników, w którym rzeczywiście jedyną atrakcją jest bar będący inspiracją dla Royal Hotel.
„The Royal Hotel” w reżyserii Kitty Green możecie zobaczyć w ramach sekcji Festiwalowe Hity festiwalu Mastercard OFF CAMERA 2024:
- 29/04/2024 16:00 – Aula Akademii Sztuk Pięknych
- 30/04/2024 18:15 – Aula Akademii Sztuk Pięknych
Marcin Telega