International Festival
of Independent Cinema

25.04 – 4.05.2025, Kraków

OFF z Mastercard

-20% z kartą Mastercard

Urodzinowe Kino Mastercard

Mastercard Special Screening

Mastercard OFF SPOTS

Drobiazgowa dusza | recenzja filmu „Small things like these”

Niespełna trzy lata po premierze książki Claire Keegan powstała filmowa adaptacja wydarzeń opisywanych przez irlandzką pisarkę. Reżyserem filmu jest Tim Mielants, belgijski twórca współpracujący przy produkcjach brytyjskich zarówno kinowych, jak i telewizyjnych. Producentami filmu są m.in. Ben Affleck, Matt Damon czy też Cillian Murphy, który to gra główną rolę – Billa Furlonga. Film pomimo tego nie obił się większym echem, a w Polsce niestety nie postawiono na jego krajową dystrybucję.

W ubiegłym roku „Small things like these” otwierał 74. edycję festiwalu Berlinale, podczas którego nagrodzony został Srebrnym Niedźwiedziem dla Emily Watson za najlepszą rolę drugoplanową. Na początku stycznia film znalazł się aż dziewięciokrotnie wyróżniony w nominacjach do Irish Film & Television Awards, które przyznane zostaną już w połowie lutego. Sukces, szczególnie wśród krytyków i branży filmowej nie wziął się z przypadku. Mimo wspomnianych głośnych nazwisk wśród producentów i przede wszystkim zeszłorocznego laureata Oscara dla najlepszego aktora – Cilliana Murphiego, pełen budżet filmu wyniósł „tylko” 3 miliony dolarów. Jednak przede wszystkim to historia, która przedstawiona została przez Claire Keegan i zaadaptowana przez twórców filmu jest tym, co przyciąga najbardziej do wydarzeń z małego irlandzkiego miasteczka lat 80-tych XX wieku.

Bill Furlong to harujący w pocie czoła właściciel firmy handlującej węglem. Jego życie opiera się na trzech wartościach: wspomnianej pracy, kochającej rodzinie i katolickiej wierze, która jak wszystkim Irlandczykom została narzucona w dniu narodzin. Co prawda, Bill nie jest w pełni oddanym wyznawcą swojej wiary, niemniej jednak nie jest ona mu obca, a wręcz otacza go z każdej strony. Bill pewnego typowego dla siebie dnia, zupełnie przez przypadek staje się świadkiem procederu, który, jak nauczy nas historia, jest okropną częścią historii kościoła w Irlandii.

Tytuł filmu może być zbyt dosłowny w kontekście wydarzeń kolejno przedstawianych w filmie, jednak nie jest to jego wadą. Na przestrzeni półtorej godziny obserwujemy, jak Bill dostrzega coraz to ważniejsze, dla jego wewnętrznej podróży, drobiazgi – będące kolejnymi zapalnikami dla jego zdruzgotanej duszy. Zastosowanie elementów flashbacków z przeszłości Billa jako analogie do historii kolejno napotykanych osób są dość jasne i czytelne, ale sposób ich przekazania czyni adaptację Tima Mielantsa równie chwytającą za serce jak książka.

Jak bardzo słusznie zauważył Mark Jackson na łamach The Epoch Times: Na swój sposób jest to rodzaj stonowanego, realistycznego horroru – to bardziej wyciszony „Lot nad kukułczym gniazdem”. Doskonała rola Emily Watson jako matki przełożonej klasztoru/pralni magdalenek, może śmiało być zestawiona z siostrą Ratched, a Bill Furlong z Randlem Patrickiem McMurphym. Owszem „Small things like these” jako całość nie uderza aż tak bezpośrednio i nie posiada tak bezpośredniego wydźwięku na odbiorcy, ale cisza, którą pozostawia między wierszami przeraża bardziej niż donośny krzyk z sali szpitala psychiatrycznego.

Większość mieszkańców tego małego irlandzkiego miasteczka wie dokładnie co wyprawia się za murami klasztoru, ale tradycyjna głęboka wiara i przekonanie o nieomylności duchowieństwa zaślepia przed podjęciem jakichkolwiek działań. Bill walczy ze swoimi uczuciami przez znaczną część filmu, a gdy jego empatia przeobraża się w faktyczne odruchy – interweniuje, a następnie sunie niczym taran przez ulice miasta prosto do swojego domu. Jego cel jest prosty – udzielić potrzebującej faktycznego azylu, a nie tylko tego ślicznie opakowanego w dwutysięczno-letnią historię.

 

Marcin Telega

fot. kadr z filmu „Small things like these”, materiały prasowe, dostęp: filmweb.pl, 30 stycznia 2025 r. 

Przejdź do treści
Zezwól na powiadomienia OK Nie, dziękuję