International Festival
of Independent Cinema

25.04 – 4.05.2025, Kraków

OFF z Mastercard

-20% z kartą Mastercard

Urodzinowe Kino Mastercard

Mastercard Special Screening

Mastercard OFF SPOTS

Dobry powód, by zrobić rewatch „Titanica”, czyli James Cameron kończy 70 lat

Na 16 sierpnia 2024 roku przypada dzień 70 urodzin jednego z najbardziej znanych i kasowych reżyserów w historii kina – Jamesa Camerona. Ostatnio kojarzymy go głównie z przesuwanymi o lata kolejnymi częściami „Avatara”, ale to przecież także reżyser, który podarował nam „Titanica”, „Terminatora”, „Prawdziwe kłamstwa”, a także „Obcego”.

Z pewnością filmami, które odcisnęły na Cameronie największe piętno i bez których nie zostałby reżyserem są „2001: Odyseja kosmiczna” Stanleya Kubricka, a także saga „Gwiezdne wojny” w reżyserii George’a Lucasa. To po ich obejrzeniu młody James Cameron zamarzył o tworzeniu filmów i za sprawą których sam zaczął eksperymentować z kamerą, scenariuszem, montażem, a także efektami specjalnymi – w 1993 roku założył firmę Digital Domain, zajmującą się ich tworzeniem.

Chociaż premiera „Titanica” (1997) miała miejsce w momencie, w którym Cameron miał już ugruntowaną pozycję w świecie filmu, ciężko nie rozpocząć opowiadania o nim właśnie od tego filmu. Absolutnie rozbił nim bank Akademii zgarniając 11 Oscarów, w tym za najlepszy film, reżyserię oraz montaż. To jeden z najważniejszych filmów w całym świecie kina – nie tylko za imponujący budżet, ale także za sceny, które wdarły się szturmem do klasyki, jak ta, gdy Jack trzyma Rose na przodzie statku, a ta rozpościera ramiona, łapiąc w nie wiatr. Cokolwiek by o nim nie mówić, jakichkolwiek błędów nie wytykać, należy przyznać – to naprawdę majestatyczny film, wciąż żywy w dyskursach publicznych. Dopiero niedawno Cameronowi udało się udowodnić wszystkim złośliwcom, czepiającym się o scenę z drzwiami, na których płynęła Rose. Reżyser przeprowadził w tym celu ekspertyzę udowadniającą, że unoszone przez wodę drzwi nie wytrzymałyby ciężaru dwójki bohaterów i [uwaga spojler] nie uratowałyby Jacka przed zamarznięciem na śmierć.

Ale, ale, James Cameron to nie „tylko” „Titanic”! Swoją wielkość udowodnił już wcześniej, gdy w 1984 roku na ekrany wszedł jego drugi (po niezbyt udanej „Pirania II: Latający mordercy” (1981)) pełnometrażowy film, czyli „Terminator”, który pokochali widzowie na całym świecie i po 40 latach możemy już mówić o nim jako o kultowym.

No i last but not least – „Avatar” (2009), dzieło, które zachwyciło nie tylko swoim rozmachem, bo ten już znamy z poprzednich filmów Camerona, ale także niezwykłym konceptem świata, szacunkiem do przyrody oraz pokazem w 3D, który pozwolił cieszyć się obrazem w wielu wymiarach. Planeta Pandora skradła serca i pokazała co się dzieje, gdy człowiek za bardzo ingeruje w przyrodę. To nie jest fantastyczny film, to ostrzeżenie, żeby się cofnąć, nim będzie za późno. Cameron niedawno wrócił z drugą częścią „Avatara”, mając w planach jeszcze trzy.

James Cameron nie ma filmografii z długą listą tytułów, jednak, jeśli przyjrzeć się samym obrazom, są one tak imponujące i kasowe, że nie dziwi ilość lat, które na każdy z nich potrzebował. W jego urodziny życzymy więc mu kolejnych lat, by dalej dostarczał nam tak znaczących tytułów.

 

Kinga Majchrzak

fot. kadr z filmu „Terminator”, materiały promocyjne dystrybutora

 

 

Przejdź do treści
Zezwól na powiadomienia OK Nie, dziękuję