„Red Rooms” to wyreżyserowany przez Pascala Plante film, który nie jest tak łatwo skategoryzować. Z jednej strony jest to thriller psychologiczny, ale też soft-horror szczególnie z perspektywy atmosfery budowanej przez twórców, momentami to też dramat sądowy, bo przecież znaczna część akcji rozgrywa się właśnie na sali sądowej.
Pascal Plante na swój trzeci film pełnometrażowy (po „Fake Tatoos” i „Nadia, Butterfly”), wybrał historię Kelly-Anne (w jej roli Juliette Gariépy), która zawodowo zajmuje się modelingiem i ogrywaniem ludzi w pokera przez internet. Od niedawna znalazła jednak nowe hobby, które bardzo szybko staje się obsesją. Mianowicie zafascynowana jest najgłośniejszym w Kanadzie procesem sądowym. Oskarżony to Ludovic Chevalier (Maxwell McCabe-Lokos), a zarzucanym mu czynem jest seria uprowadzeń i morderstw nastoletnich dziewcząt.
Co prawda Pascal Plante zarówno wyreżyserował, jak i napisał scenariusz do „Red Rooms”, ale to pracę Dominique Dussaulta w pierwszej kolejności docenia widownia. Bardzo mocne otwarcie filmu to przede wszystkim zasługa technicznych aspektów i pracy operatora kamery. Dussault na długich, niemalże nieciętych kadrach pozwala zapoznać nam się z zarzutami oraz stanowiskiem obrony. Perfekcyjne ujęcia idealnie obrazują napięcie, a dynamika poruszanej kamery, szczególnie gdy pełnomocnicy zwracają się do ławy przysięgłych, natychmiast przenosi widza w ich rolę. To doskonałe zachowanie pracy kamery, zmiany tempa oraz ostrości trwają dość długo jak na początkowy akt filmu, jednak nie chcemy, aby się kiedykolwiek kończyły. Niestety w późniejszej fazie, głównie przez budowanie akcji filmu, reżyser i operator zrezygnowali z tych zabiegów. Niemniej jednak praca Dominique Dussualta jest nieszablonowa i staje się wyróżniającym punktem filmu.
Zbrodnia zarzucana oskarżonemu została wyrządzona w sposób makabryczny. Jakby tego było mało, rzekomy sprawca transmitował na żywo swoje występki, a całość udostępniał za pośrednictwem „czerwonych pokoi” w darknecie. Momentami film jest trudny w odbiorze przez swoją tematykę i to jak oddziałuje na wyobraźnię. Napięcie budowane jest skutecznie przez twórców, a rewelacje w sprawie przekazywane są w sposób jak najbardziej rzeczywisty. Proces Ludovica angażuje cały Montreal, a nawet całą Kanadę, ale nikt nie jest tak „wkręcony” w przebieg sprawy jak główna bohaterka. Intensywność jej zaangażowania podkreślają tylko sceny, w których w środku nocy zrywa się ze swojego ekskluzywnego apartamentu, żeby koczować przed budynkiem sądu, aby na pewno dostać się na rozprawę. Pascal Plante balansuje na bardzo cienkiej linii w prowadzeniu nas przez fabułę swojego filmu. Widz, do bardzo późnego momentu w filmie, nie wie jakie są prawdziwe intencje Kelly-Anne. Przyczyn jej zachowania na próżno szukać w bezpośredniej wykładni filmu. Obsesyjna Kelly-Anne jak narkomanka porusza się przez meandry tajemnicy morderstw z Montrealu, wykorzystując do tego swoje ponadprzeciętne umiejętności komputerowe.
Film poprzez swoje zróżnicowane postaci (kontrastująca z główną bohaterką Clementine, przedstawiciele organów sprawiedliwości czy też rodziny ofiar), oferuje znacznie więcej niż typową historię/zagadkę kryminalną. Dostrzegalny jest podobny motyw jak w „Anatomii upadku”, gdzie nie jest istotna prawda, lecz to jak się ją udowadnia, ale nie to jest clue całego filmu. Gdyby proces dotyczył zupełnie innej zbrodni, posiadał inne fakty, albo w ogóle, gdyby procesu nie było to film nadal przyciągałby swoją historią i technicznym dopracowaniem. Bo przede wszystkim chodzi tutaj o Kelly-Anne i to jak jej fiksacja doprowadza ją do granic tak silnie wytoczonych i barier tak pilnie strzegących jej prywatności. Prezencja Juliette Gariépy hipnotyzuje, trudno oderwać wzrok od jej mimiki, a jej poczynania po dość trudnej ścieżce wytoczonej przez Pascala Plante są niewygodnie satysfakcjonującym widowiskiem.
W „Red Rooms”, nie sposób nie dostrzec dobitnej krytyki społecznej obsesji na punkcie gatunku true crime, seryjnych morderców i jak najbrutalniejszych zbrodni. Na kolejna pochwałę zasługuje fakt inwigilacji wyobraźni widza. Zbrodnie nigdy nie są pokazane, nawet zdjęcia ofiar nie zostały wyeksponowane przez twórców, jednak perfekcyjnie-dokładne opisy i nagrania dźwiękowe są koniec końców dużo bardziej efektowne i efektywne. W dość intrygujący sposób została poruszona tematyka „ciemnej strony Internetu”, zdarzenia są odpowiednio ukazane i widać, że przygotowania do filmu były uzupełnione o research.
Mimo trudnej tematyki, szokującej historii, bezkompromisowości w krytyce społecznej i tego, że „Red Rooms” jest niewygodny i niekomfortowy to jest to film, którego nie można przegapić. Pascal Plante do realizacji swojego projektu dobrał idealnych wykonawców, co pozwoliło stworzyć mu film nieprzyjemny, ale i bardzo dobry jakościowo. Kelly-Anne zagłębia się coraz to bardziej w mroczność tajemnicy, a jej droga to równia pochyła prosto w otchłań.
„Red Rooms” w reżyserii Pascala Plante do zobaczenia w ramach sekcji „W słusznej sprawie” na Mastercard OFF CAMERA
- 02/05/2024 20:15 – Sala niebieska – Kino Pod Baranami
- 03/05/2024 15:45 – Sala niebieska – Kino Pod Baranami
Marcin Telega